Znetu Znetu
10104
BLOG

LIS UJAWNIA: RZĄD 1,5 TYGODNIA TEMU WIEDZIAŁ, ŻE BĘDĄ ZAMIESZKI

Znetu Znetu Polityka Obserwuj notkę 140

 Serwis radia Tok FM opublikował dziś zapis fragmentu porannej dyskusji, w której uczestniczyło tradycyjne grono dziennikarzy: m.in. Tomasz Wołek i Tomasz Lis. Ten drugi niezwykle zirytował się atakami na poniedziałkową okładkę "Newsweeka", czyli zarządzanego przez siebie tygodnika. Ewidentnie zdenerwowany Lis w pewnym momencie zaczął zdradzać szczegóły swojej rozmowy z osobą powiązaną z rządem.

Poniżej wycinek z dyskusji, najbardziej interesującą część wyboldowałem:

Wielowieyska: Zmierzamy do tematu, który mnie najbardziej boli i wiem, że Tomek już się przygotował na atak...

Lis: Na czyj atak?

Wielowieyska: Mój i nie tylko

Wołek: Mój też.

Władyka: I mój.

Lis: OK, to pobawię się z wami. (W tle śmiech Wielowieyskiej) Jedźcie, jedźcie, zapraszam.

Wielowieyska: Bitwa warszawska, okładka powszechnie skrytykowana.

Lis: Powszechnie skrytykowana, to znaczy ty, czterech kolegów z "Wyborczej". No, nie było to tak ambitne jak wczorajsze otwarcie gazety. "El Paris", "Le Monde" mogłyby zazdrość. "Tytoń czy Szczęsny". Główny dylemat narodowy w 37-milionowym kraju. Wołek próbuje przerwać

Wielowieyska: Nie no, Tomek ma głos, jak najbardziej.

Lis: Całkowicie odrzucam tę kuriozalną i absurdalną krytykę. Oczywiście przykro mi, że "Wyborcza" przez trzy tygodnie nakręcała atmosferę konfliktu polsko-rosyjskiego. Przez trzy tygodnie czytałem, czy będzie marsz, czy nie. Czy dojdzie do zamieszek pod Bristolem, czy nie. Rzeczywiście, to, co zrobiła "Wyborcza", było wysoce niestosowne. Natomiast okładka "Newsweeka" była dla każdego, myślę, inteligentnego czytelnika, konwencją żartu. Ja wiem, że żyjemy w czasach kultury obrazkowej, ale proponowałbym nie ograniczać się do okładki, przeczytać wstępniaka, przeczytać teksty, które są w środku. I oczywiste było, choćby dla trenera Smudy, któremu sprezentowałem tę okładkę, że chodzi o bitwę na boisku. Wielowieyska nabiera powietrza Dla każdego, kto ma elementarne poczucie humoru i wyczuwa pewną metaforę i pewną konwencję.

Wielowieyska wzdycha i mówi: Ja ze spokojem przyjmuję ten atak na "Gazetę Wyborczą", uważam, że to bardzo dobrze, że się krytykujemy i akurat mam takie poczucie...

Lis: Nie, to zupełnie bez sensu. Mój...

Wielowieyska nie daje sobie przerwać: Problem jest głębszy, dlatego że... dała sobie przerwać

Lis: ... mój w cudzysłowie atak, bo to nie był żaden atak, chciałem tylko zobrazować skalę absurdalności tych zarzutów.

Wielowieyska: Problem polega na tym, że rzeczywiście był pewien stan napięcia przed meczem Polska – Rosja, pytanie, czy warto go podsycać. Mimo wszystko, że traktujesz tę okładkę jako swojego rodzaju żart...

Lis przerywa, zniecierpliwiony: Ależ, Dominika! Przestań, przecież to, co mówisz, przepraszam, jest śmieszne. Jest śmieszne. Wybacz. Ja półtora tygodnia temu od człowieka oficjela ze sfer okołorządowych usłyszałem, że będą zamieszki, gdzie będą kibole. To nie był członek rządu. Usłyszałem, skąd wyjdą, o której godzinie. A było to przed jednym z meczów, gdzie wiedziałem, że za chwilę będzie ktoś z rządu. Ja mówię, że trzeba im to powiedzieć. On, że oni to wszystko doskonale wiedzą. Więc, ja rozumiem, że ta krytyka dziennikarzy przez dziennikarzy artykułów i okładek jest formą robienia sobie dobrze, jacy my to ważni jesteśmy. Guzik. Nie jesteśmy ważni.

 

CAŁY TEKST ROZMOWY

Znetu
O mnie Znetu

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka